Zbliża się Halloween, które traktuję od kilku lat bardzo poważnie. No, w pewnym sensie poważnie. Od wielu lat wraz z moją przyjaciółką praktykujemy przebieranie się i wspólne oglądanie filmów - zazwyczaj horrorów. Mnie zabawa ta sprawia wiele radości nie ze względu na sam charakter święta, ale dlatego, że po prostu kocham wszelkiego rodzaju przebieranki. Planowanie kostiumu, dopracowywanie detali sprawia mi naprawdę mnóstwo przyjemności - chociażby dlatego spędziłam bity tydzień na szyciu skrzydeł sowy na zlot fanów Harry'ego Potter'a.
Dlatego, ponieważ swój kostium obmyślony mam od dawna, od jakiegoś czasu zbieram materiały na wyprzedażach w pobliskich ciucholandach - a można tam znaleźć naprawdę mnóstwo inspiracji i niesamowitych materiałów. Wybrałam się więc do jednego z nich dzisiejszego ranka, ale kiedy tylko weszłam do środka od razu zapomniałam o spódnicy na którą polowałam i po której przyszłam, bo w oczy rzuciła mi się skórzana spódnica. W te wakacje znalazłam w sieci filmik instruktażowy jak wykonać samemu dziennik - łącznie ze składaniem kartek i ich szyciem - a ponieważ w mojej szafie od dawna leżały stare skórzane spodnie taty, których szkoda mi było wyrzucić bo to dobry materiał, szybko przerobiłam je na dziennik. Niestety, materiał szybko się skończył, a w pasmanterii okazał się być bardzo drogi, więc chwilowo porzuciłam nową pasję.
A tu całkiem sporo materiału w naprawdę dobrej cenie. Niestety ponieważ spódnica była wykonana z dość szorstkiej i bardzo sztywnej skóry pomyślałam, że rozejrzę się a być może znajdę coś innego i na dziale ze spodniami zobaczyłam mięciutką, piękną i nową niemal parę spodni.
Ze spodniami jest jednak problem. Nogawki bywają zwężane i zbyt wąskie. Zmierzyłam je w najwęższym miejscu, ale oczywiście nie pamiętałam wymiarów. Zaczęłam więc głowić się i próbować dogrzebać do wiedzy z lekcji techniki, na której kilka lat temu wkuwałam wymiary papieru - ba, pamiętam nawet jak nauczyciel rozrysowywał je na tablicy! - ale nic wymyślić nie mogłam. Sklep papierniczy wprawdzie daleko nie był, ale jakie są szanse, że w sobotę rano ktoś wyda mi z 50 zł jeśli będę chciała kupić zeszyt 16 kartkowy żeby zmierzyć spodnie? Podeszłam więc do lady, uznając, że nie zaszkodzi i spytała panią, czy ma może przy sobie zeszyt. Pani zrobiła wielkie oczy i spytała po co mi zeszyt a ja odpowiedziałam dziarsko, że muszę go przyłożyć do nogawki spodni, które wyłożyłam na ladzie. Oszołomiona Pani podała mi zeszyt i patrzyła z oszołomieniem, jak przykładam go do nogawki i dokładnie oglądam ze wszystkich stron a potem podziękowałam i powiedziałam, że spodnie wezmę. Po tym dziwnym przedstawieniu poczułam się w obowiązku wytłumaczyć, bowiem do tego ciucholandu zaglądam naprawdę często i szkoda by było przestać to robić z powodu wstydu jakiego sobie narobiłam. Pani wydawała się być bardzo rozbawiona kiedy wychodziłam, ale sytuację wybroniłam i wróciłam do domu szczęśliwa z zakupu jak nigdy :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz