Katar to największe zło świata. Gdyby miała życzyć czegoś największemu wrogowi to pewnie byłby to właśnie zwykly, pospolity katar. Nawet nie przeziębie. A pisze to ktoś, to przebył mononukleozę z silną, skórna reakcją alergiczną na antybiotyk.
Nigdy nie mogę zrozumieć, jak coś tak w zasadzie niegroźnego może powodować, że człowiek czuje się gorzej niż w czasie anginy czy zapalenia oskrzeli. Niejednokrotnie mając po czterdzieści stopni gorączki byłam bardziej chętna do życia niż teraz. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że trudno znaleźć sposób, żeby to dobrze wyleczyć, że na katar nikt nie zostanie w domu bo to tylko katar więc chociaż jednym o czym marzę to spędzenie dnia w łóżku z ciepłą herbatką i miłym filmem, to muszę dzielnie ruszać jutro na zajęcia ze swoim wielkim, czerownym i bolącym noskiem oraz zapasem husteczek, które znając mnie, będę rozwalać po całej sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz