Walki z zatokami ciąg dalszy, chociaż w końcu jest lepiej. Wczoraj i dziś leżałam w łóżku i cieple z herbatkami i oglądając powtórki Chirurgów i chociaż czuję się zmęczona - o irionio, leżeniem! - i trochę słaba to szczęśliwie, czuję się lepiej. Na szczęście powinno obejść się bez antybiotyku a ja będę mogła nadal chwalić się, że ostatni raz antybiotykami leczona byłam jakieś trzy lata temu. Jak na osobę która w klasie maturalnej była na zwolnieniu raz w miesiącu to wielka rzecz :D
Powróciła Wena. Pierwszy raz od miesięcy jest ze mną prawie cały czas a ja zamiast ją wykorzystywać pełną parą zastanawiam się, czy chcę zaczynać kolejną, tą samą historię której być może nie będzie mi dane skończyć, a która w najgorszym wypadku znów pochłonie kilka lat mojego życia tylko po to, by zgnić na dysku twardym albo zaginąć gdzieś w blogowym świecie. Z jednej strony to kuszące, bo tęsknię za pisaniem z drugiej... Nie jestem pewna, czy dylemat dotyczy pisania w ogóle czy po prostu samej idei posiadanie i prowadzenia bloga bo to zawsze sprawiało mi przyjemność, móc pokazać komuś co się napisało. Im bardziej jednak powstrzymuję się od podjęcia decyzji, czy to będą tylko luźne fragmenty czy cała historia, tym bardziej wena na mnie napiera a pokusa ponownego wskoczenia w świat blogowego fanfiction jest coraz silniejsza. Przypuszczam jednak, że środowisko polonistyki szybko wybije mi z głowy głupie pomysły pisania czegoś co nie przyda się na zajęciach.
Dlatego spożytkowałam wenę na zeszyty. Przygotowałam sobie kartki i jestem w trakcie szycia i sprawia mi to wielką frajdę, chociaż znów mocno poraniłam sobie palce i nie mogę znaleźć mojej dużej, ulubionej igły!
No i najważniejsze, bo z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam, że muszę zrobić - czas na chwilę radości związaną z niedzielnym meczem! Oglądałam dwa na raz - jeden z rodzicami, na telewizorze (a może w? muszę sprawdzić ;D) drugi w laptopie (przyjemność zerkania na bramkarza Niemiec jak zwykle wzięła górę i nie umiałam sobie omówić tej przyjemności). Ciekawe doświadczenie, chociaż w drugiej połowie całkowicie zapomniałam o laptopie :D